z przykrością stwierdziłam, że dzieci rosną...
odkryłam to pewnego poranka...
gdy ujrzałam parę stópek wystającą za szczebelki łóżka...
no cóż...
nie było wyjścia ;(...
decyzja o zmianie łóżek była natychmiastowa...
choć dla mnie bardzo, bardzo bolesna...
bo nie pamiętam już kiedy zmieniałam coś "starego" na "nowe"...
a w tym przypadku w grę wchodziła tylko taka opcja...
i zamieniliśmy...
matalowe secesyjne łóżeczka dziecięce..
na marketowy "badziew"...
który ja usilnie "przerabiam" i "zakrywam" jak tylko mogę...
by "pasowało" i by nie raziło mnie tą "nowością"...
ale są i plusy...
wreszcie można się wyspać ;)...
bo łóżka szerokie i długie...
z powodzeniem jest jeszcze miejsce dla króliczek...
Wiolettki i Błękitki...
oraz dla Mruczka kota...
a dodatkowo pod łóżkami można schować...
wiele ciekawych i niezwykle potrzebnych "rzeczy"...
które rano mama pozbiera i odłoży na miejsce...
oczywiście nie mogłam ot tak sobie...
pozbyć się metalowych piękności...
jedno łóżko zostało na strychu i pełni rolę...
"maileg'owego domku"...
teraz tam, Wiolettka, Błękitka i Kot...
urządzają swoje party...
zapraszając na nie wszystkie pet shopy...
drugie zaś łóżko powędrowało tymczasowo do ogrodu...
i tu zaczyna się "mamine" królestwo! ;)...
i wreszcie ja też mam wygodnie...
i ja mam masę miejsca...
na koszyczki, na moteczki...
na szydełeczka...
a jak super ;)...
świeci słonko...
przy boku mruczy kotek...
pachnie kwiatkami i trawą...
a ja piję kawkę i szydełkuję sobie...
plenerowo ;)...
i już nawet mnie nie drażni ta zamiana ;)...
szydełkując...marzę o remoncie...
na który czekam już tak długo...
tym razem na zamianę...
nowego na stare ;)...
na wymarzoną kuchnię...
i tak sobie dziergam do niej...
a to łapki do garnków, a to ściereczki...
pasujące do tych sprezentowanych przez kochaną
Syl...
i już doczekać się nie mogę...
jak mnie to wszystko cieszyć będzie...
ale na razie wymyślam i uczę się...
nowych splotów, nowych technik...
lubię...
Wspaniałego weekendu!!
pozdrawiam plenerowo ;)