niedziela, 27 stycznia 2013

For Barbara...


For Barbara- I hope you will like it ;)...

Kotka zrobiłam specjalnie dla Barbary...
która cierpliwie czekała na niego już tyle czasu...
mam nadzieję, że koteczek sprawi jej radość...
i przyniesie ze sobą troszkę wiosny ;) ...

jest to pierwszy tak duży kotek zrobiony przeze mnie..
przyznam się szczerze bardzo go pokochałam...
i postanowiłam zrobić całą serię dużych kotów...
które wkrótce będą do nabycia w niebieskiej pracowni ...



ale to jeszcze nie koniec niespodzianek..
wkrótce również moje...

PIERWSZE CANDY!!...

mam nadzieję, że będziecie zadowoleni z tego co dla Was przygotowałam ;)
serdecznie zapraszam do udziału w kolorowej zabawie ;)

dziś króciutko..
niestety znów opanowały nas choroby...
walczymy z anginą i temperaturą ;( ...
a ja zabijam stres szydełkując po nocach...

cudnego tygodnia Wam życzę!!
trzymajcie się zdrowo!! 

wtorek, 15 stycznia 2013

jak miło....



jak miło jest wracac do domu, po ciężkim dniu w pracy...
jak miło jest słyszeć od progu mamo kocham cię...
jak miło jest, jak moją szyję oplatają małe rączki a na policzki sypią się pocałunki...
jak miło jest, gdy o moje łydki ociera się ukochany kot...
by za chwilę wepchnąć się na kolana i z miłości podgryzać mi ucho...
jak miło jest słyszeć "no choć się wreszcie przytulać, bo tęskniłyśmy za Tobą cały dzień"...
jak miło jest słyszeć "jesteś najlepszą mamunią na świecie"...




jak miło jest dostać kubek gorącej herbatki....
szczególnie po godzinie jazdy w zimnym autobusie...
jak miło jest zobaczyć pod drzwiamy długo oczekiwaną przesyłkę...
jak miło jest ją rozpakować i cieszyć się jak dziecko z jej zawartości...
jak miło jest usiąść do komputera i odebrać niespodziewanego maila....
od kogoś, kogo się zupełnie nie zna, a kto z potrzeby serca napisał do mnie niezwykle ciepły list...
o tym, że się ze mną śmieje, płacze i przeżywa..
o tym, że mamy podobną wrażliwość...
podobne spojrzenie na świat...
na ludzi...


o tym, że też miewa gorsze i lepsze dni..
i że podobnie jak ja, czasem ma ochotę ucieć gdzie pieprz rośnie...
i po tak trudnym dniu, gdy juz zupełnie "opada" wszystko...
gdy zmęczenie jest nie do ogarnięcia...
gdy ramiona ze stresu bolą niemiłosiernie...
gdy przestaje się wierzyć i mieć nadzieję...
gdy znów dopada czarnowidztwo...
a świat nabiera koloru szarego...



nagle dostaję się to, co tak naprawdę jest w życiu najważniejsze-
drugiego człowieka....
bratnią duszę...


i znów mój świat jest koloru blue...
i znów wierzę- wręcz wiem!!! że warto!!...
właśnie dla takich maili, dla takich chwil i przeżyć tu- z Wami w blogowym świecie...
warto...

 ROBIĆ SWOJE...
i być
WIERNĄ SOBIE...

przeżyć życie po swojemu, starając się nie przejmować pierdołami, które jutro już ważne nie będą...

Aniu autorko dzisiejszego maila- dziękuję kochana za to, że przywróciłaś mi kolor niebieski ;)..

Kochani dziś się nieco rozpisałam...
ale cóż zrobić ;) emocje to emocje...
lubię je, bo emocje są zawsze szczere...

ściskam Was wtorkowo ;)

p.s. a na zdjęciach kącik kawowy w jadalni....
moje ukochane miejsce gdzie codziennie 6:15 popijam poranną kawkę...
uwielbiam!! - kawę!! -tak wczesne wstawanie mnie dobija....

niedziela, 13 stycznia 2013

w sieni....


Ostatnio usłyszałam, że pokazuję za mało swojego domu...
więc nadrabiam ;)...
na początek zapraszam do sieni...
czyli przedpokoju w Niebieskiej Chacie...



oczywiście królują w nim szydełka i makatki..
ta nad sofą ma sentencję...
"nie mów nikomu co się dzieje w moim domu"...
powiesiłam ją przy wyjściu...
 tak dla przekory ;)...
 dla tych wszystkich, którzy chcieliby opowiadać niestworzone historie
o mnie i mojej chacie ;)....



zaraz za sofką jest wejście do pokoju dziennego...
miejsca w którym szydełkuję, śpię i grzeję się przy kominku...



a niebieska szafeczka oczywiście.....
 odrapana i malowana przeze mnie....



 po prawej stronie od sofki i drzwi wejściowych...
moja kuchnia z jadalnią....
i schodami na strych....



ale o całej reszcie już następnym razem ;)....

kolorowego i cudownego tygodnia!!!

ściskam Was gorąco ;)

sobota, 5 stycznia 2013

marzenie...


miałam osiemnaście lat, krótkie czarne włosy i siedem kolczyków w uchu...
miałam też "skórę" i "oiki"- taką polską wersję ;)...
miałam też paczkę wspaniałych przyjaciół
z którymi każdego wieczora przesiadywałam na osiedlowej ławce
i zrywałam boki ze śmiechu...
było ekstra...


miałam też wielkie marzenie...
własne prawdziwe Martensy...
najlepiej kolorowe i kwieciste...
 niestety tamtymi czasy, było to dla mnie marzenie ściętej głowy...
och....  marzenie tak wielkie,
 że pewien ktoś chciał przeznaczyć całą swoją pensję, by je spełnić...
ale wtedy nie potrafiłam przyjąć takiego prezentu
nawet od bliskiej mi osoby...


i tak minęło 20 lat...
kolczyki zamieniłam na bransoletki...
"skórę" na ciepłą kurteczkę...
a do każdej ręki przyklejone mam dziecię...
ale wreszcie się doczekałam...
i mam wymarzone i śmiało mogę powiedzieć długo wyczekane...
Martensy ;)...


wiem, że może się to wydawać płytkie, czy wręcz głupie
pisać posta o butach ;)...
ale mi chodzi o coś więcej...
o to, że...

MARZENIA SIĘ NIE SPEŁNIAJĄ
MARZENIA SIĘ SPEŁNIA...


nawet jeżeli ich realizacja zajmuje nam tyle czasu...
trzeba wierzyć i być cierpliwym...

i właśnie tej cierpliwości w realizacji marzeń Wam życzę ;)
cudnego tygodnia!
Agnieszka Niebieska