Pewnego lata Justynka, Ja i Ania Wadera- Tolą zwana, wybrałyśmy się do Zakopanego...
świeżo po maturze, z głowami w chmurach i z karimatami pod pachami...
bez planowania, bez zarezerwowanego noclegu i niemal bez pieniędzy...
zupełny spontan...
lato tego roku było wyjątkowo upalne..
ale nam w niczym ten upał nie przeszkadzał...
zaczynałyśmy o 7 rano i przez cały dzień, aż do zupełnego zmroku łaziłyśmy po górach...
za prowiant służyły nam parówki i suche bułki...
a woda ze źródła smakowała jak najlepszy trunek...
i tak dziesięć dni zwiedzania i wspinania...
Kasprowy, Giewont, Świnica..
Tatrzańskie doliny, Morskie oko, gdzie kilka metrów od schroniska dopadła nas burza...
po tak aktywnym dniu czekała nas nagroda...
zabawa w doborowym towarzystwie na Krupówkach....
nie było znużenia, marudzenia...
wszystko było super...
góry wysokie i piękne..
górale rozśpiewani i niezwykle uczynni...
nawet parówki smakowały zupełnie inaczej...
......
los sprawił, że wróciłam w to miejsce dopiero po 20stu latach...
nawet nie wiem kiedy ten czas minął?...
wróciłam w innych okolicznościach przyrody...
i zupełnie nie mogę się odnaleźć...
brakuje mi tych wrażeń i tych zapachów z tamtych lat...
brakuje mi Toli, z którą urwał się kontakt...
ale dzięki Bogu widok za oknem pozostał taki sam...
i tak patrzę na Giewont i wspominam...
Justynkę mdlejącą pod nogami przystojnego metalowca..
Tolę w kucykach i cudnych piegach na nosie...
i siebie bez lęku wysokości, bez agorafobii,
dla której nie było rzeczy niemożliwych ;) ...
och.... potrzebowałam tego urlopu...
jutro wracam do domu...
taka sama, ale zupełnie inna ;)...
ściskam Was gorąco spod samiuśkich Tater!!!...
jak widać po zdjęciach, nawet na krótkim urlopie szydełkuję ;)...
bo nie wyobrażam już sobie inczej ;)...
ja nie wyobrażam sobie moich wakacji bez naszych gór ... póki co udaje się łazić po górach co roku
OdpowiedzUsuńEwuś ja też to sobie obiecałam ;) ściskam!
UsuńEchhhh- tez bym sie wybrala, ale nigdy nie ma czasu- urlop za krotki... zeby rozdzielic pomiedzy dwie rodziny (znacznie oddalone od siebie) i jeszcze wyjechac na kilka dni. Moje gory ukochane i przelazone na obozach wedrownych... DAWNYCH WSPOMNIEN CZAR :o)
OdpowiedzUsuńcieplutko pozdrawiam
ania
To teraz się okaże , że tylko ja nie byłam w Zakopanem ;-)
OdpowiedzUsuńBuziaki A.
My Dear,
OdpowiedzUsuńI hope, you had wonderful holidays?
Love your crochet things again, and love the Matrjoschka sooooooo much!!!!
Have a nice evening and a wonderful weekend,
hugs and kisses,
Barbara
a ja właśnie w środę wróciłam z Zakopanego :) uwielbiam to miejsce , ten klimat i tak jak Ty próbuję odnaleźć zapachy i czar tamtych lat:) bo i dla mnie to miłe wspomnienia sprzed 20 lat ;) związane z miłością , wspinaczką , głową pełną wiary w przyszłość , z obdartymi od butów stopami i wyczekiwaniem na kawałek świeżego chleba...
OdpowiedzUsuńAgnieszko wiem co czujesz bo tez uwielbiam nasze góry a że ma do nich godzinkę więc często tam się pojawiam. Uwielbiam ten klimat i te widoki choć i za oknem mojej Ściborówki też mam pięknie;-)))Życzę wszystkiego dobrego i udanego pobytu w Zakopanym
OdpowiedzUsuńDana
Zazdroszczę urlopu , a wspomnienia zawsze bezcenne :)
OdpowiedzUsuńJa zawsze *ginę* na drodze do Gubałówki - targowisko - kocham ich zapał twórczy :)
rany pledzik przecudny!!!!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło
O rany, w takich chwilach chciałoby się cofnąć czas, żeby wrócili ci sami ludzie, te same emocje, to samo chcenie z brakiem komfortu :-)
OdpowiedzUsuńTeż tak mam. Wspomnienia ...
Pledzik cudny
Pozdrawiam ciepło!
No kochana, jeszcze wczoraj myślałam, że dawno Cię nie było i nic nie pisałaś na blogu :) i chyba Cię ściągnęłam myślami bo oto dziś wstaje i wpis jest :) fajnie, że mogłaś odpocząć i to w tak ważnym dla Ciebie miejscu :) faktycznie, dziś już nic nie jest takie samo, a zwłaszcza parówki ;)
OdpowiedzUsuńściskam!
Bardzo ładnie napisane. Czasem czuję to samo , gdy wracam w dawne miejsce po kilku latach. Bardzo fajne robótki Ci wyszły pod tymi Tatrami:))Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo bo Kochana, trzeba było wziąć tylko karimatę, parę groszy...
OdpowiedzUsuńale to już nigdy nie jest ta sama rzeka, woda płynie, wszystko zmienia się wokoło...
a czy dzisiaj nie jest pięknie? Jest, i to jeszcze jak kololorowo:))
pojawiaj się częściej,
buziaki,
Marta
piekne wspomnienia :)
OdpowiedzUsuńA czy wiesz,że ja góry odkryłam zaledwie parę lat temu:)W mojej rodzinie jeżdziło się nad morze,na mazury,ale nie w góry.Mój mąż wiedział,że moim wielkim marzeniem jest zobaczyć góry..jesienią.?taki wyjazd był moim prezentem na 15 rocznicę ślubu i od tamtej pory wracamy tam tylko we dwójkę co roku,a ja patrząc nawet na zdjęcia naszych Tatr mam kluchę w gardle:)Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńFajnie tak wrócić po latach ... :)))
OdpowiedzUsuńNiestety zawsze widzimy inaczej to miejsce , bo i my byliśmy innymi ludźmi młodsi w głowie plany i inne okoliczności ,to ma znaczenie... ale każdy moment ma znaczenia :))
Piękna zima w górach jest :))) ,a widok na Giewont niezapomniany ...
Robi wrażenie , czy to latem czy zimą...
chwila odpoczynku , super :)))
buziaki
Ag
cóż za sliczny kocyk ;)))
UsuńJak ja się tymi kolorami NAJADAŁAM :))))))
OdpowiedzUsuńnawdychałam, napoiłam spragniona... No jestem nasycona do następnego razu. Zajrzyj tu czasem i rzuć tymi szafkami nowymi, przecież ja jak ta KANIA DŻDŻUuuuuu :)
Pogoda super, zimowa:) Tytuł taki, że myślałam, że się znamy, bo ja to Justyna a córka to Tola, ale chyba to nie o nas chodzi;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło:)
Piękne szydełkowanie, góry, wspomnienia i Twoja dusza:> Ściskamy i buziaczki przesyłamy:>
OdpowiedzUsuńAga wiesz ze to uzależnienie z tym szydełkiem-ja też tak mam...choć z szydełkiem jestem na bakiera ale ciagle musze coś robić.Fajnie że miałaś czas dla siebie-a wspomnień nikt nam nie ukradnie.Cmoki dal Ciebie kochana-aga
OdpowiedzUsuńhej kochana!:*** jejku jak dobrze, ze jest post! tak dawno nie było, a ja tęsknię... no tęsknię i już! uwielbiam te Twoje szydełka wszelakie i ten pledzik jaki cudny!
OdpowiedzUsuńa historia? niby lubi się powtarzać, ale po latach nie jest już taka sama.... wszystko się zmienia i my sami również:( wielka szkoda... ale dobrze mieć wspomnienia. odpoczywaj!
buziaki i dobrego tygodnia kochana
p.s. ja w sobotę wydziergałam sobie ubranko na taborecik:))) zajrzyj!
Podziwiam Pani bloga od niedawna:) Lubię i będę tu zaglądać:)Przytulnie tu i ciepło :) Szydłomaniaczka :)
OdpowiedzUsuńTylko pozazdrościć ja już nie byłam w górach, nie do wiary, ale prawie 30 lat! Jakoś nie było po drodze. Już od dawna mi się marzy taki wyjazd:) pledzik śliczny, piękne kolorki, przyciągające wzrok.
OdpowiedzUsuńBardzo ładne rzeczy :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.
Ach też bym chciala mieć tyle cierpliwości. U mnie tylko poduszka ale zapraszam do obejrzenia.
OdpowiedzUsuńzielenie.blogspot.com