Pewnego czerwcowego poranka przekroczyłam kolorowe mury pewnej szkoły. Rozdygotana i zestresowana właśnie zaczynałam egzaminy wstępne do wymarzonego studium. Gdyby ktoś mnie teraz zapytał co pamiętam z tamtych dwóch dni odpowiedziałabym krótko "JĄ" i tylko "JĄ". Siedziała na schodach w zamaszystej sukience a rude włosy lśniły w słońcu jak płonący ogień. Nie zamieniłyśmy wtedy ani jednego słowa. Potem po długich wakacjach przyszły pierwsze zajęcia a ja w duchu wierzyłam, że również i ona pojawi się na schodach pałacyku i nie myliłam się. Od tej pory stałyśmy się nierozłączne. Byłyśmy jak jedna osoba- " ta ruda i ta czarna", zawsze razem, nigdy osobno. Do Niej dzwonił generał, do mnie przyjeżdzali rowerzysta i spadochroniarz, a wszystko co się działo w czasie popołudniwej lub weekendowej rozłąki było skrupulatnie spisywane, by żadna chwila, żadna myśl nie umknęła "tej drugiej". Dzięki temu mam po latach dość pokaźną stertę listów, które w stanach depresyjnych działają lepiej niż najlepszy prozak. I choć tamte czasy minęły już bezpowrotnie, i choć nie ma już tej beztroski, tego spontanu czy młodzieńczego zapału, wiem, że najważniejsze zostało. Została mi przyjaźń, trwająca przez lata. Listy zastąpiły maile, pisane kilka razy dziennie. Pomimo dzielącej nas odległości razem zaczynamy dzień i razem go kończymy, razem pijemy- ja kawkę, ona herbatkę, razem szydełkujemy, kupujemy bratki i sadzimy każda w swoim w ogródku i wreszcie jak przystało na prawdziwe przyjaciółki dzielimy się troskami codziennego życia. Anuchę podziwiam za siłę, bo na obczyźnie łatwo nie jest szczególnie wrażliwcom. Podziwiam jej niebywały talent i poczucie estetyki. Podziwiam biżuterię, którą tworzy, wszystkie szydełkowe cudeńka, które są dla mnie inspiracją, choć wiem, że i tak zostanę daleko w tyle i nie zrobię równie pięknie ;), Podziwiam jej dom, z klimatycznymi wałkami na ścianach, z przerabianymi meblami i zawsze nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie dostanę zdjęcia z jej nowymi projektami i pomysłami. I nie powinnam być zdziwiona, że pierwsza pojawiła się jako "członek"!!! ;) na moim blogu, przecież to ona usilnie namawiała mnie, by wreszcie zacząć go pisać. Skradłam, więc bezczelnie i z premedytacją kilka zdjęć jej autorstwa, z cudeńkami jakie robi, niech sobie nie myśli, że anonimowa będzie ;)...
Anucha przyjaciółka moja od serca....
piękne słowa !!!!! pewnie miło jest czytać tak miło o sobie :) a talentu pozytywnie zazdroszczę Wam obu :)))) i ściskam mocno jako druga czytelniczka :)
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że miło, bo to chodziło ;) liczę, że rano będzie miała cudną niespodziankę ;) ściskam Cię moja druga i mam nadzieję, wierna czytelniczko Moniczko hihihihihi ;)
UsuńDobry początek. Powodzenia. Monika L
OdpowiedzUsuńMoni L... Ty się przygotuj kochana ;) cieszę się, że jesteś!
UsuńPozdrawiam Cię, Dzielna Dziewczyno
UsuńAz nie wiem czy wypada mi pisać jaka to piękna historia ;-)
OdpowiedzUsuńCzytałam z bijącym sercem i wypiekami na twarzy.
Dziękuję!!!!
Ściskam cie mocno Aguniu!
cała przyjemność po mojej stronie ;)
UsuńA! i jeszcze jedno, nie mogę sobie darować , ze nie zajrzałam tu z samego rana ale dopiero teraz udało mi się dopchać do komputera ;-)
OdpowiedzUsuństęskniłam się za Tobą ;)
UsuńNa Jej blog trafiłam szybciej, cudeńka, a Twoje z drugiej strony, jak północ i południe - ta sama wrażliwość i uzupełnienie, dobrze, że Cię namówiła :)
OdpowiedzUsuńdar słowa...
OdpowiedzUsuńpięknie napisane o przyjaźni :)