piątek, 22 lutego 2013

Justynka, Tola i Ja....


Pewnego lata Justynka, Ja i Ania Wadera- Tolą zwana, wybrałyśmy się do Zakopanego...
świeżo po maturze, z głowami w chmurach i z karimatami pod pachami...
bez planowania, bez zarezerwowanego noclegu i niemal bez pieniędzy...
zupełny spontan...


lato tego roku było wyjątkowo upalne..
ale nam w niczym ten upał nie przeszkadzał...
zaczynałyśmy o 7 rano i przez cały dzień, aż do zupełnego zmroku łaziłyśmy po górach...
za prowiant służyły nam parówki i suche bułki...
a woda ze źródła smakowała jak najlepszy trunek... 
i tak dziesięć dni zwiedzania i wspinania...
Kasprowy, Giewont, Świnica..
 Tatrzańskie doliny, Morskie oko, gdzie kilka metrów od schroniska dopadła nas burza...



 po tak aktywnym dniu czekała nas nagroda...
zabawa w doborowym towarzystwie na Krupówkach....
nie było znużenia, marudzenia...
 wszystko było super...
góry wysokie i piękne..
górale rozśpiewani i niezwykle uczynni...
nawet parówki smakowały zupełnie inaczej...


......
los sprawił, że wróciłam w to miejsce dopiero po 20stu latach...
nawet nie wiem kiedy ten czas minął?...
wróciłam w innych okolicznościach przyrody...
i zupełnie nie mogę się odnaleźć...


brakuje mi tych wrażeń i tych zapachów z tamtych lat...
brakuje mi Toli, z którą urwał się kontakt...
ale dzięki Bogu widok za oknem pozostał taki sam...
i tak patrzę na Giewont i wspominam...
Justynkę mdlejącą pod nogami przystojnego metalowca..
Tolę w kucykach i cudnych piegach na nosie...
i siebie bez lęku wysokości, bez agorafobii, 
dla której nie było rzeczy niemożliwych ;) ...
och.... potrzebowałam tego urlopu...
jutro wracam do domu...
taka sama, ale zupełnie inna ;)...


ściskam Was gorąco spod samiuśkich Tater!!!...
jak widać po zdjęciach, nawet na krótkim urlopie szydełkuję ;)...
bo nie wyobrażam już sobie inczej ;)...



niedziela, 27 stycznia 2013

For Barbara...


For Barbara- I hope you will like it ;)...

Kotka zrobiłam specjalnie dla Barbary...
która cierpliwie czekała na niego już tyle czasu...
mam nadzieję, że koteczek sprawi jej radość...
i przyniesie ze sobą troszkę wiosny ;) ...

jest to pierwszy tak duży kotek zrobiony przeze mnie..
przyznam się szczerze bardzo go pokochałam...
i postanowiłam zrobić całą serię dużych kotów...
które wkrótce będą do nabycia w niebieskiej pracowni ...



ale to jeszcze nie koniec niespodzianek..
wkrótce również moje...

PIERWSZE CANDY!!...

mam nadzieję, że będziecie zadowoleni z tego co dla Was przygotowałam ;)
serdecznie zapraszam do udziału w kolorowej zabawie ;)

dziś króciutko..
niestety znów opanowały nas choroby...
walczymy z anginą i temperaturą ;( ...
a ja zabijam stres szydełkując po nocach...

cudnego tygodnia Wam życzę!!
trzymajcie się zdrowo!! 

wtorek, 15 stycznia 2013

jak miło....



jak miło jest wracac do domu, po ciężkim dniu w pracy...
jak miło jest słyszeć od progu mamo kocham cię...
jak miło jest, jak moją szyję oplatają małe rączki a na policzki sypią się pocałunki...
jak miło jest, gdy o moje łydki ociera się ukochany kot...
by za chwilę wepchnąć się na kolana i z miłości podgryzać mi ucho...
jak miło jest słyszeć "no choć się wreszcie przytulać, bo tęskniłyśmy za Tobą cały dzień"...
jak miło jest słyszeć "jesteś najlepszą mamunią na świecie"...




jak miło jest dostać kubek gorącej herbatki....
szczególnie po godzinie jazdy w zimnym autobusie...
jak miło jest zobaczyć pod drzwiamy długo oczekiwaną przesyłkę...
jak miło jest ją rozpakować i cieszyć się jak dziecko z jej zawartości...
jak miło jest usiąść do komputera i odebrać niespodziewanego maila....
od kogoś, kogo się zupełnie nie zna, a kto z potrzeby serca napisał do mnie niezwykle ciepły list...
o tym, że się ze mną śmieje, płacze i przeżywa..
o tym, że mamy podobną wrażliwość...
podobne spojrzenie na świat...
na ludzi...


o tym, że też miewa gorsze i lepsze dni..
i że podobnie jak ja, czasem ma ochotę ucieć gdzie pieprz rośnie...
i po tak trudnym dniu, gdy juz zupełnie "opada" wszystko...
gdy zmęczenie jest nie do ogarnięcia...
gdy ramiona ze stresu bolą niemiłosiernie...
gdy przestaje się wierzyć i mieć nadzieję...
gdy znów dopada czarnowidztwo...
a świat nabiera koloru szarego...



nagle dostaję się to, co tak naprawdę jest w życiu najważniejsze-
drugiego człowieka....
bratnią duszę...


i znów mój świat jest koloru blue...
i znów wierzę- wręcz wiem!!! że warto!!...
właśnie dla takich maili, dla takich chwil i przeżyć tu- z Wami w blogowym świecie...
warto...

 ROBIĆ SWOJE...
i być
WIERNĄ SOBIE...

przeżyć życie po swojemu, starając się nie przejmować pierdołami, które jutro już ważne nie będą...

Aniu autorko dzisiejszego maila- dziękuję kochana za to, że przywróciłaś mi kolor niebieski ;)..

Kochani dziś się nieco rozpisałam...
ale cóż zrobić ;) emocje to emocje...
lubię je, bo emocje są zawsze szczere...

ściskam Was wtorkowo ;)

p.s. a na zdjęciach kącik kawowy w jadalni....
moje ukochane miejsce gdzie codziennie 6:15 popijam poranną kawkę...
uwielbiam!! - kawę!! -tak wczesne wstawanie mnie dobija....